Brytyjczyk już po Grand Prix Sao Paulo twierdził, że jest na straconej pozycji. Wówczas po starcie z pole position zajął dopiero szóste miejsce, a ruszający z 12. pozycji Max Verstappen triumfował po raz ósmy w tym sezonie. Jego strata do Holendra wynosi 62 punkty, a do zdobycia pozostało 86 oczek: 78 w wyścigach (w tym 3 za najszybsze okrążenie) oraz 8 w sprincie. Oznacza to, że kierowca Red Bulla już w ten weekend może przypieczętować czwarte w karierze mistrzostwo świata. Po porannych kwalifikacjach w Las Vegas, w których Norris uplasował się za Verstappenem, przyznał, że nie skupia się szczególnie na wyniku wyścigu, a na maksymalnym wykorzystaniu swojego potencjału i możliwości samochodu, zaznaczając, że Red Bull jest w ich zasięgu. – Nie ma to dla mnie większego znaczenia, czy Max wygra jutro, czy nie, to niczego nie zmieni – powiedział Norris. – Prawdopodobnie zdobędzie mistrzostwo, ale ja jestem tutaj, by ścigać się i dawać z siebie wszystko w każdym wyścigu, niezależnie od tego, czy Max będzie przede mną, czy nie. Takie jest życie. Dziś był tylko odrobinę szybszy. Lando Norris, McLaren F1 Team, settles into his seat Autor zdjęcia: Glenn Dunbar / Motorsport Images – Myślę, że mamy szansę ich jutro pokonać, ale wyjadę na tor i tak, jak zawsze zrobię swoje, a jaki będzie wynik, taki będzie wynik. Oczywiście to ja walczę z Maxem, jestem dumny, że to ja, a nie ktoś inny. – Czy chciałbym, żeby walka trwała trochę dłużej? Tak, ale mistrzostwo zostało przegrane w pierwszych sześciu wyścigach sezonu. To wtedy Max dominował, a Red Bull był zbyt daleko z przodu. Strata punktowa stała się zbyt trudna do odrobienia. – Mimo wszystko jestem dumny. Jestem zadowolony, że udało się nam zajść tak daleko i że to my, a nie ktoś inny. Norris przyznał, że głównym celem zespołu jest pokonanie Ferrari, aby utrzymać prowadzenie McLarena w klasyfikacji konstruktorów. Brytyjczyk ma nadzieję, że twardsze opony dadzą mu przewagę nad rywalami ze Scuderii. – Na tę chwilę pokonanie Ferrari to główny cel – kontynuował. – Może być tak, że jutro założymy twardsze opony i wszystko zacznie nam sprzyjać. – W każdym wyścigu w tym roku mieliśmy problemy z degradacją. Nie radziliśmy sobie dobrze na miękkich oponach. Teraz było podobnie, w kwalifikacjach opony prawie od razu zaczynają się poddawać. – To po prostu nasz słaby punkt związany z pracą przednich opon. To problem, z którym borykamy się od dłuższego czasu. Nie udało nam się tego rozwiązać na tyle, na ile bym chciał. Teraz płacimy za to cenę. – Jesteśmy optymistami i patrzymy na to, co możemy osiągnąć. Ale nie spodziewam się cudów. To będzie długi wyścig. Czytaj również: Formuła 1Verstappen: Straciliśmy przez to dwa weekendy Formuła 1Colapinto pod okiem medyków Formuła 1Russell najszybszy, sensacyjny wynik Gasly’ego