Dostaje Cudze Mandaty Z Niemiec. Urzędnicy Rozkładają Ręce

Mieszkanka Zduńskiej Woli ponad dwa lata temu sprzedała auto, co od razu zgłosiła. Nie sądziła, że kolejni właściciele nie przerejestrują samochodu, narażając ją na dodatkowe koszty. Elżbieta Grala regularnie dostaje mandaty za wykroczenia, których nie popełniła, a urzędnicy rozkładają ręce. Materiał „Interwencji”.

50-letnia Elżbieta Grala ze Zduńskiej Woli w maju 2022 roku sprzedała swoje 21-letnie auto.

– Przyjechał do mnie pan z komisu samochodowego i kupił je na zwykłą umowę kupna-sprzedaży. Od razu następnego dnia, poprzez profil zaufany, zgłosiłam sprzedaż tego samochodu. Krótko po tym pojawił się dzielnicowy, że samochód ten brał udział w jakimś wykroczeniu drogowym. Dzielnicowemu przedstawiłam umowę sprzedaży tego auta i sprawa się zakończyła. Myślałam, że już jest sprawa załatwiona. Bardzo się myliłam. Dwa miesiące później dostałam pierwszy mandat za niewykupienie miejsca parkingowego, był na 200 zł – opowiada.

Sprzedała auto. Wciąż dostaje mandaty 

Kolejny mandat pani Elżbieta otrzymała po trzech miesiącach. Zszokowana zaczęła sprawę wyjaśniać. Poszła do wydziału komunikacji potwierdzić, czy w systemie CEPIK jest odnotowane, że auto sprzedała. Dostała zaświadczenie potwierdzające sprzedaż. 

Ktoś się posługuje moimi danymi i ja ponoszę tego konsekwencje – alarmuje pani Elżbieta.

ZOBACZ: „Interwencja”. Wskazał policji złodziei auta za pół miliona. Służby są bezsilne

– Autosalon dosyć szybko sprzedał ten pojazd i tam się zmienił znowu właściciel. I oba te podmioty nie dopełniły tego ustawowego obowiązku, czyli nie przerejestrowały tego pojazdu na siebie. I autosalon, i ten nabywca, który kupił od autosalonu, również nie zarejestrował tego pojazdu na siebie – tłumaczy Tomasz Kęsicki, dyrektor Departamentu Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców.

– Najnormalniej w świecie kupującemu nie opłaca się przerejestrowywać tego pojazdu, czego najlepszym dowodem jest pani Elżbieta. Dlatego, że jemu grozi mandat 250 zł, jeżeli jest przedsiębiorcą – to maksymalnie do 2 tys. złotych. A mandaty przychodzą, jak widać na tym przykładzie, na panią Elżbietę, a nie na osobę, która faktycznie ten pojazd nabyła – komentuje Bartosz Graś z Kancelarii Prawnej Graś i Wspólnicy.

Mandaty z Niemiec i brak reakcji 

– Komis nigdy nie przerejestrowuje aut. My mamy na koncie ponad 30 tysięcy zł w mandatach, które trzeba cały czas anulować. Nie

przeskoczy się tego. Jest taki problem: na przykład ja mam umowy zgłoszone, a wydział komunikacji robi to po trzech, czterech, pięciu miesiącach. Albo im się zapodzieje – słyszymy od przedstawiciela komisu, który kupił auto od pani Elżbiety.

Wyjaśnień szukamy w Wydziale Komunikacji Starostwa Powiatowego w Zduńskiej Woli.

ZOBACZ: „Interwencja”. Kupili w internecie ubrania. Setki poszkodowanych

Magdalena Lewińska, naczelniczka Wydziału: Jako właściciel samochodu figuruje pani Elżbieta razem ze swoją siostrą, bo nie został pojazd przerejestrowany przez nowego nabywcę. W tym stanie prawnym, który był w 2022 roku, nie było obowiązku rejestracji, tylko był obowiązek nabycia. Mamy autosalon odnotowany i mamy kolejnego nabywcę. Ale ja nie mogę państwu udostępnić tych danych.

Reporterka: Ale pani Elżbiecie pani może?

Naczelniczka: Też nie. Z uwagi na ochronę danych osobowych.

Pani Elżbieta: Ja bym się z chęcią pojechała do tej osoby, która jest obecnym posiadaczem.

Naczelniczka: Ale my też nie wiemy. Mamy tylko zgłoszoną kolejną jedną osobę. Ale może być tak, że tych właścicieli mogło być 5, 10 i to nie zostało zgłoszone, więc tego nie wiemy.

ZOBACZ: „Interwencja”. Uwięził w ciemnej komórce. Oprawca krzywdził ją latami

– 8 marca 2024 roku dostałam kolejny mandat do uregulowania, tym razem z Niemiec. Wysłałam oczywiście do Niemiec umowę sprzedaży tego samochodu. Zadzwoniłam do wydziału drogowego policji powiatowej w Zduńskiej Woli, gdzie policjant, kolokwialnie mówiąc, mnie spławił. On powiedział, że to nie jest ich sprawa. Stwierdził, że starostwo powiatowe jest tutaj winne. Natomiast starostwo powiatowe twierdzi, że ono w niczym nie zawiniło i to jest takie przerzucanie się odpowiedzialnością – ocenia Elżbieta Grala.

– Pani Elżbieta dokonała wszelkich formalności w sposób prawidłowy. My prawidłowo wprowadziliśmy to do systemu, do CEPIK-u. I na tym i pani, i nasza rola się kończy. My mamy już związane ręce w tej sytuacji. Nie możemy nic zrobić – podkreśla Magdalena Lewińska, naczelniczka Wydziału Komunikacji i Transportu w Starostwie Powiatowym w Zduńskiej Woli.

Pełny materiał można zobaczyć TUTAJ

Niedoskonały system wymiany danych w Europie

Największy szok pani Elżbieta przeżyła kilka dni temu. Dostała kolejny mandat z Niemiec.

 – Teraz mandat jest na kwotę niecałych 300 euro. Na jakiej zasadzie to w ogóle działa, że Niemcy uzyskali dane moje osobowe? Obawiam się teraz, jak Niemcy się do tego odniosą. Czy w ogóle będą szukali obecnego właściciela. Bo zastanawiam się nad tym, czy za chwilę nie dostanę faktury za parking do uregulowania w Niemczech. A sadzę, że koszty będą niemałe. Ustawodawca zrobił lukę w prawie, a ja jako zwykły Kowalski ponoszę konsekwencje tego – podsumowuje pani Elżbieta.

ZOBACZ: „Interwencja”. Świadczenie, które znika. Decyzja urzędników wprawia w osłupienie

– Istnieje EUCARIS, europejski system do wymiany danych o pojazdach i kierujących pojazdami. Polski CEPIK jest zintegrowany z tym systemem i służby kontrolne, gdy kontrolują polski pojazd, często korzystają z EUCARIS, aby sprawdzić, kto jest rzeczywiście właścicielem pojazdu. Tam dalej funkcjonuje pani Elżbieta, ponieważ sprawdza dane, które istnieją w dowodzie rejestracyjnym. Dostrzegamy niedoskonałość tej usługi, bo rzeczywiście zakres danych, którymi możemy się wymieniać z krajami europejskimi, może być szerszy. Od nowego roku ta usługa będzie działała w szerszym zakresie – deklaruje Tomasz Kęsicki, dyrektor Departamentu Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców.

red / „Interwencja”

Czytaj więcej